Przejdź do głównej zawartości

Deszcz

Krople padały miarowo na kartkę papieru, która tkwiła w połowie wsunięta pod laptopa, a w połowie wystawała i wisiała nad stolikiem. Z każdą kroplą obniżała się coraz bardziej, aż w końcu zrobiła się tak ciężka, że wisiała jak mokra szmata do podłogi. Nie łzy to jednak były, ale deszcz. Zamókł laptop zostawiony na letnim stole, zamokły wszystkie kartki papieru, które nosiły na sobie ślady atramentu rozmyte tym słonym deszczem, mokła czyjaś twarz i kosmyki włosów. Ktoś specjalnie wystawiał się  i chodził pod drzewami, żeby ochłodzić się i z satysfakcją zmoczyć sobie wszystko, co się da. Ktoś odrzucił w bok kolorowy parasol i rozstawiwszy szeroko ręce próbował zagarnąć jak najwięcej tych ciepłych kropel, a nawet próbował łapać je ustami i smakował jak jakiś eliksir. 
Gorzkiej bluzka zrobiła się mokra i przykleiła do ciała. Sama nie wie już czy to był deszcz, czy łzy, czy może pot. Może dla jednych deszcz, a dla innych łzy. 
W kroplach zrobiło się chłodniej. 

Mrs. Gorzka życzy wszystkim, którym upały doskwierają miłego chłodu. Ona przez kilka dni będzie kontemplować tylko i wyłącznie własne ja (jakkolwiek okrutnie to zabrzmi). Nie będzie jej w wirtualnym świecie. Ale gdy wróci, to pewnie znów będzie mieć pełną głowę :) 









 


Komentarze

  1. Piękny opis deszczu i letniej ulewy :)) A może łez? kto wie, choć zdjęcia wskazują na deszcz. Życzę Ci dobrego odpoczynku i spokoju. O tak! SPOKOJU. Bo to chyba najważniejsze :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Ładny opis, taki tajemniczy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. U nas nie było deszczu od bardzo dawna :) lubię upał ale to co się porobiło to z deka przesada . Ale nie mamy na to wpływu więc cieszmy się z tego co mamy. Zawsze może być gorzej

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam. nieśmiało weszłam A tu niespodzianka. Deszcz to łzy nieba... I te z żalu i te łzy szczęścia. raz zimnie, A innym razem ciepłe. Jak życie człowieka. Wszystko się plecie... pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gorzka nie pogniewam się piszesz tak subtelnie i miękko, że absolutnie nie pasujesz do horrorów
      Ta kropla to na pragnienie, bo bez wody człowiek umiera...
      A bez łez nie doceni szczęścia

      Usuń
  5. Czekam na Mrs. Gorzką. Mam nadzieję, że do września wróci podobnie jak ja. Ja też nie piszę teraz na blogu i niestety już jestem po wypoczynku. Wybrałam się w czerwcu do mojego kochanego Grzybowa. Byłam tam w zeszłym roku i się w tym miejscu zakochałam, więc wróciłam na dłużej, bo na 20 dni. Słońce świeciło lecz nie tak ostro jak w moim wielkim mieście. Raz była burza i czasem przelotny deszcz. Odpoczęłam, choć chciałabym jeszcze. I Tobie życzę dobrego odpoczynku i wracam do czekania na Gorzką.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wypoczywaj, kontempluj i... łap kwiczoły!

    OdpowiedzUsuń
  7. a ja czekam aż znowu słońce mocniej przyświeci, niekoniecznie muszą być upały, ale cieplej mogłoby być ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Niesamowicie to opisałaś. Zdjęcia też cudowne!!!

    Ściskam mocno

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zapadły Dół czyli lokalna legenda

Co zrobić, żeby historia była ciekawa? Żeby dajmy na to dwadzieścia parę oczu zwróciło się na ciebie w jednej chwili i zaczęło z zainteresowaniem słuchać? Żeby rozmowy cichły po trochu, a oczy zatrzymały się na jednym punkcie i tak już zostały?  Pewnie trzeba być przekonanym do tego, co się mówi i samemu w to wierzyć. Najważniejsze to być autentycznym. Jeśli ty w siebie uwierzysz, to inni też. Jeśli wierzysz w to, co mówisz, to cię usłyszą i co najwyżej uznają się za idiotę, ale wysłuchają. W obecnych czasach zawsze, wszędzie i na wszystko znajdziesz wytłumaczenie i gotową  receptę. Nie martw się, na pewno jesteś już zdiagnozowany, choć sam wcale o tym nie musisz wiedzieć. To już nie te czasy, gdy każda wieś lub miasto miały jakichś swoich lokalnych dziwaków, chorych, nieprzystosowanych,o których się szeptało i pokazywało palcami. Teraz wszyscy cierpimy na jakieś dziwaczne schorzenia, które sami sobie przypiszemy albo zrobią to za nas inni. To nie te czasy, gdy od ucha ...

Czym babcie straszyły dzieci

W wielkim starym lesie, w którym co drugie drzewo jest niebezpieczne i podgląda każdego nieświadomego niczego przechodnia, wydarzyła się historia, która jednym może wydawać się nieprawdziwa, a inni powiedzą, że to szczera prawda. Tak naprawdę to nie jest istotne, do której grupy się zaliczasz, historia i tak pozostanie historią i kiedyś umrze wraz z ostatnią osobą, która o niej usłyszała.  Dzieci często bawiły się lesie. Choćby z tego względu, że nikt z dorosłych nie widział i nie słyszał, czym tak naprawdę się zajmują. Tym samym w lesie czuły się dość swobodnie nie tylko w słowach, ale i zachowaniach. Lubiły las również dlatego, że w lesie czasami bywało strasznie. Oczywiście nie aż tak bardzo. Tak odrobinę, żeby po każdym powrocie do domu czuły jeszcze dreszczyk emocji w postaci ściskania w żołądku i lekkich ciarkach na plecach, które i tak szybko mijały wraz z ciepłą kolacją i słodką herbatą przy rodzinnym stole. Płomienie huczały pod fajerkami, z telewizora sączyła się bajka o ...

Co nocami puka w szyby

Dom był mały, ale i tak za dużo było w nim szaf, drzwi, łóżek, pod którymi nie wiadomo co się czai, dziwnych i ciemnych zakamarków, a przede wszystkim okien. I siłą rzeczy trzeba było zasypiać z głową schowaną pod kołdrą, żeby czasem nie usłyszeć jakiegoś dziwnego i trudnego do zidentyfikowania dźwięku, albo co gorsza, nocnego pukania w szybę. Szczególnie wtedy, gdy w wieku czterech czy pięciu lat trzeba było zasypiać całkiem samotnie. Właściwie nie ma się co dziwić babci i prababci, które chciały mieć w końcu święty spokój od marudzącego i płaczącego za rodzicami dziecka, więc gdy zakopało się w kołdry i nie było już go widać i słychać, to można było w końcu odetchnąć z ulgą i iść do siebie. Dziecko miało coraz mniejsze oczy, ale spać nie chciało, mało tego, jeszcze marudziło, pochlipywało i ciągnęło co rusz za fartuch, a jeszcze do tego nie chciało jeść mleka. Co tu z takim bachorem zrobić? Najlepiej postraszyć. Dlatego też, gdy już w ogóle nie chciało się uspokoić, a dorośli nie mog...