Przejdź do głównej zawartości

Inaczej

Dzisiaj Mrs. Gorzka zaczęła inaczej niż zwykle. Zamiast wstać po pierwszym dźwięku budzika, poczekała na drugi zagrzebując się mocniej w pościele. Potem wyjrzała przez okno i wtedy było jeszcze słońce, które tak prześwietliło las, że wydawał się zupełnie inny niż dotychczas. Jakby Gorzka obudziła się w zupełnie innym miejscu. Nie skorzystała z samochodu, a poszła pieszo. Niebo było ranne, bo zostały jeszcze na nim resztki wschodzącego słońca, ale nim doszła do celu, chmury pożarły wszystko. Sąsiad kupił nowy samochód i jego żona śmigała nim zadowolona. Przybyło psów i kotów. Tych drugich szczególnie dużo o niemożliwym do zidentyfikowania rodowodzie. Ktoś wyciął kasztany, a wszystkie słoneczniki przy drodze już uschły. Dziur w drodze nie przybyło, a nawet jeśli tak, to nie zauważyła ich, bo patrzyła wyżej niż zwykle, a na nogach miała sandały, w których nie ma zwyczaju potykać się. Ubyło ludzi, choć może jeszcze po prostu spali lub pili kawę w ciepłej kuchni opóźniając wyjście na chłodny poranek. W ogródkach nie było już prawie żadnych kwiatów, natomiast na balkonach kwitły jeszcze kolorowe surfinie i pelargonie, które zatrzymały jeszcze na chwilę w swoich kolorach ciepło letnich sierpniowych dni.
Jak widać można inaczej. Można coś zrobić inaczej niż zwykle, świat się nie zawali, a nawet trwać będzie wciąż ukazując tylko inne warianty już tego istniejącego. Będzie trwał niezmiennie aż do obrzydzenia, a ewentualna jakakolwiek  zmiana uzależniona jest od pokładów twojej osobistej odwagi i chęci. Tylko człowiek może nakręcić ten zegarek jeszcze raz, drugi, trzeci, aż w końcu pęknie sprężynka i wtedy może go ktoś jeszcze raz nastawi albo i nie, ale kto to wie i czy w ogóle ktoś chciałby wiedzieć? Jakakolwiek zmiana, nawet ta najmniejsza, choć ją czasem przeczuwasz i widzisz, że jest nieunikniona, to z jakiejś dziwnej niedyspozycji tkwisz w starym porządku, bo tak wygodnie, bo nie chce ci się ręki podnieść, nogi, głowy. 
Patrzy Gorzka na stosy książek, które tkwią niezmiennie od wielu wielu lat właściwie wciąż w tej samej pozycji, tak samo co dnia świeci na nie słońce, tak samo noc je obejmuje. To strażnicy porządku, wyznacznik pewnego (niesamowite że aż tak długiego) ważnego okresu w życiu, który zamyka w sobie tyle niezwykłych i zwykłych wydarzeń, że aż Gorzką głowa boli od tej ilości. I ona wie, że to czas zamknięty, że koło zatoczył i złapał swój własny ogon, że teraz to już tylko kręcenie się w kółko w zabawie, która trwa już za długo i robi się zwyczajnie nudna, a przecież najgorszy nauczyciel to ten, który każe bawić się lub grać wciąż w to samo,  bo jemu jeszcze mniej się chce niż wszystkim innym. I paradoksalnie im więcej chciałoby się zrobić, tym mniej się próbuje i mniej się robi. I z każdą kolejną książką uświadamiasz sobie, że w życiu ich wszystkich nie przeczytasz, że ledwie liźniesz koniuszek góry lodowej. Że z każdym kolejnym dniem zaciskasz sobie coraz bardziej to koło, tylko nie wiesz właściwie po co.









Komentarze

  1. Dlatego warto próbować najczęściej jak się da rzeczy nowych bez wyrzutów sumienia :)

    Dopóki nie przeczytałam etykietki, że to Łódź coś mi świtało, że przecież znam to miasto, nie wiem tylko skąd :) Świetne zdjęcia!

    A w Łodzi będę już w październiku w teatrze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też wybieram się tam do teatru i wybrać się nie mogę, dziękuję i pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Bardzo dołujące jest to, że choćbyśmy nie wiem jak się starali, to i tak nie zdążymy przeczytać wszystkich książek, bo nie starczy na to życia... :)
    Ładne zdjęcia, a w Łodzi jeszcze nie byłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łódź to prawie sam środek Polski, zapraszamy :)

      Usuń
  3. Twoje opowiadania mogłabym sobie drukować i oprawiać jak nowelki. Lubię je czytać.
    O tych zmianach w życiu codziennym to ciekawy temat. Mam swoje codzienne nawyki, rytuały i nie lubię ich zmieniać, przestawiać itd. Bo są idealnie dopasowane do mnie i miejsca, w którym jestem. To moje sympatyczne chwile i szkoda mi ich zawsze, kiedy ktoś mnie z nich wyrywa. Ale dni są krótkie i już następnego dnia mogę na nowo przeżywać jeszcze raz to samo. To jedyna cecha u mnie, którą można by nawet (może z naciąganiem) nazwać domatorstwem.

    p.s. Surfinie u mnie też jeszcze kwitną. :)
    p.p.s. Byłaś w Łodzi na wycieczce, czy może tam mieszkasz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy ma takie swoje rytuały i to jest bardzo ciekawe zagadnienie. Lubię patrzeć na ludzi, gdy je "odprawiają", ale nie zawsze jest to możliwe. Taki osobnik musi być pewien, że nikt go nie obserwuje. Łódź to stolica mojego województwa, ale bardzo rzadko tam bywam, więc nie znam dobrze, bliżej mi na Śląsk i fizycznie i mentalnie. :))

      Usuń
    2. Ja jestem z Łodzi, mieszkałam tam prawie 30 lat. :)

      Usuń
  4. W Łodzi nie byłam, ale od razu widać że to Łódź :)
    Lubię powtarzać, że książki to luksus... Namacalny. Książki to wrota do świata magii. Książka jest prosta, a jednocześnie, to jest namacalna magia - Ania z Zielonego Wzgórza powiedziałaby: "Czyż to nie wspaniale Marylo?". Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książki i podróże to jedyne rzeczy na które wydając pieniądze nie mam wyrzutów sumienia, że jestem rozrzutna. Nie mam zupełnie pomysłu co innego mogłabym poustawiać na regałach. Dziękuję i pozdrawiam.

      Usuń
  5. Byłaś w Łodzi z wizytą. Niestety to moje miasto. Niestety, bo dużo tu budynków, a mało drzew i nie wszystkie ulice wyglądają tak jak ta główna wysprzątana, wychuchana. Cała reszta ginie w budowlach wielkich i makabrycznych. Trudno tu coś zmienić bez zburzenia.
    Książki też próbuję ogarnąć. Póki co nowych nie kupuję. Czytam te stare i oddaję innym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak już wcześniej wspomniałam, Łódź to stolica mojego województwa, ale rzadko bywam. Piotrkowska mi się podoba, Manufaktura mnie przeraża, ale to dlatego, że nie lubię galerii. Miałam kiedyś zajęcia z takim jednym profesorem i on książki zostawiał w pociągach, bo a nuż ktoś z nudów poczyta i może mu się spodoba i weźmie ze sobą. :)

      Usuń
  6. lizanie lodowej góry może być przyjemne - trzeba tylko wybrać ulubiony smak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można polizać sam koniuszek, a smak sobie wyobrazić, jak w tym wierszyku dla dzieci :)

      Usuń
  7. Cudowny ten wpis. Pewnie musiałbym uzasadnić i zaraz zaczną się wszystkie te dlaczego? Po co? Nie i koniec, jest cudowny. Trafiłaś idealnie kołem, które się zamyka. I książkami, na które słońce świeci. I dziurami w drodze. Wielkiej urody wpis dla mnie. Ostrożnie składam w kostkę i chowam do kieszeni. Mój teraz, nie oddam :)) Pozdrawiam Cię serdecznie :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ mi miło, dziękuję bardzo, bierz go jak chcesz :)) Również pozdrawiam Cię serdecznie i życzę miłego wieczoru :)))

      Usuń
  8. Książki... Czasami odnoszę wrażenie, że po to zostały napisane, aby pozostać niedoczytane.
    Do niektórych wracam po kilka razy innych niedoczytam, ale nie z powodu ich nudnej fabuły, a raczej przytłaczającego braku czasu...
    Łódź niby nie mam daleko , a byłam tylko kilka razy...
    Zdjęcia mają głębię ciekawości

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba tylko jednej książki nie doczytałam do końca tj. "Ulissesa", ale mam zamiar jeszcze raz się z nią zmierzyć. W Łodzi też rzadko bywam, cieszę się, że "zdjęcia mają głębię ciekawości" cokolwiek to znaczy :)

      Usuń
  9. Super zdjęcia! Czasami trudno znaleźć czas na czytanie książek, ale wszystko zależy od nas ;p
    Pozdrawiam! wy-stardoll.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, w dobie Internetu czasu na czytanie książek wszyscy mają coraz mniej :)

      Usuń
  10. Bardzo ciekawy wpis. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, również pozdrawiam i dużo zdrowia życzę :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Co nocami puka w szyby

Dom był mały, ale i tak za dużo było w nim szaf, drzwi, łóżek, pod którymi nie wiadomo co się czai, dziwnych i ciemnych zakamarków, a przede wszystkim okien. I siłą rzeczy trzeba było zasypiać z głową schowaną pod kołdrą, żeby czasem nie usłyszeć jakiegoś dziwnego i trudnego do zidentyfikowania dźwięku, albo co gorsza, nocnego pukania w szybę. Szczególnie wtedy, gdy w wieku czterech czy pięciu lat trzeba było zasypiać całkiem samotnie. Właściwie nie ma się co dziwić babci i prababci, które chciały mieć w końcu święty spokój od marudzącego i płaczącego za rodzicami dziecka, więc gdy zakopało się w kołdry i nie było już go widać i słychać, to można było w końcu odetchnąć z ulgą i iść do siebie. Dziecko miało coraz mniejsze oczy, ale spać nie chciało, mało tego, jeszcze marudziło, pochlipywało i ciągnęło co rusz za fartuch, a jeszcze do tego nie chciało jeść mleka. Co tu z takim bachorem zrobić? Najlepiej postraszyć. Dlatego też, gdy już w ogóle nie chciało się uspokoić, a dorośli nie mog

Zapadły Dół czyli lokalna legenda

Co zrobić, żeby historia była ciekawa? Żeby dajmy na to dwadzieścia parę oczu zwróciło się na ciebie w jednej chwili i zaczęło z zainteresowaniem słuchać? Żeby rozmowy cichły po trochu, a oczy zatrzymały się na jednym punkcie i tak już zostały?  Pewnie trzeba być przekonanym do tego, co się mówi i samemu w to wierzyć. Najważniejsze to być autentycznym. Jeśli ty w siebie uwierzysz, to inni też. Jeśli wierzysz w to, co mówisz, to cię usłyszą i co najwyżej uznają się za idiotę, ale wysłuchają. W obecnych czasach zawsze, wszędzie i na wszystko znajdziesz wytłumaczenie i gotową  receptę. Nie martw się, na pewno jesteś już zdiagnozowany, choć sam wcale o tym nie musisz wiedzieć. To już nie te czasy, gdy każda wieś lub miasto miały jakichś swoich lokalnych dziwaków, chorych, nieprzystosowanych,o których się szeptało i pokazywało palcami. Teraz wszyscy cierpimy na jakieś dziwaczne schorzenia, które sami sobie przypiszemy albo zrobią to za nas inni. To nie te czasy, gdy od ucha do ucha 

Einmal ist keinmal

Z całą pewnością coś, co wydarzyło się dawno przed laty, tak owiło się w mgłę, że nawet wraz z lekkim podmuchem wiatru po prostu znikło, rozpłynęło się w powietrzu, a w pamięci nie pozostała nawet luka, którą można by jakoś wypełnić. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że to samo powtórzyło się jeszcze później raz, a potem jeszcze raz i znów. I tak do skutku, albo bez końca. Tym samym ta dziwna i uporczywa powtarzalność sprawiła, że coś odległego odżyło i sprawiło, że zaczęło istnieć, żyć swoim własnym życiem. Powtarzalność sprawiła, że być może wydymane, mgliste wspomnienia stały się realne, dotykalne, słyszalne i nabrały smaku oraz zapachu. Całkiem przyjemne to doświadczenie, które sprawiło, że ktoś poczuł się umiejscowiony, tożsamy z życiem i sobą samym. To znaczy, że żyje, że istnieje, a życie o nim nie zapomniało, czy zwyczajnie się o niego upomniało. I tak powinno być, nawet jeśli to czasami trudne i męczące. Co roku niezmiennie przychodzi jesień i przychodzi listopad, w