Nadgryzione, połamane, przeżute... nie nie, może trochę inaczej, zmurszałe, wytarte, ogołocone... To też trochę nie tak. Jedyne co pasuje to właśnie ząb czasu. Ząb, zębisko, ale na pewno nie ząbek. To coś jest już duże i daje o sobie znać od czasu do czasu, w zależności od tego (kurczę, znowu się powtórzę), ile czasu ma Gorzka wolnego. Za dużo to go nie jest, ale czasem się zdarzają chwile i minuty, że znowu myśli do kupy i przypadkiem lusterko w rękę weźmie. Ciekawe czy męska siwizna i łysizna, szczególnie na czubku głowy, jest równoznaczna z kobiecymi zmarszczkami w okolicach oczu i okropnymi sińcami nie wiadomo od czego? Aha, i jeszcze z obwisłą skórą w okolicach bioder. No może nie aż tak obwisłą, nie będzie Gorzka robić z siebie okropnego straszydła, ale jednak już zdecydowanie inną niż dwadzieścia lat temu. Najgorsze z tego wszystkiego jest jednak to, że ten ząb gryzie. Podgryza znienacka. Okropny jest. Ale jak już przebijamy, to jest jeszcze coś gorszego - aż strach pomyśleć, co będzie za kolejny rok albo pięć. To chyba będzie koniec świata.
Za te pięć albo dziesięć lat będziemy antykiem i zabytkiem. Ludzie będę się po nas przechadzać i udawać, że podziwiają zmurszałe resztki, wytarte kamienie i dziury po oknach. I będą udawać, że im się to podoba. Całe szczęście, że przynajmniej dzieci będą szczere i z ponurymi minami będą czekać na koniec tej bezsensownej wycieczki.
Stare i pogryzione mury mogą podobać się jedynie jakiemuś desperatowi, który przespał pół swojego życia i nagle odkrył, że istnieje coś poza jego czterema ścianami. Ale ile jest na świecie takich desperatów? I gdzie ich znaleźć? I czy my w ogóle chcemy takiego desperata? No w końcu jesteśmy zabytkiem, więc jakiś fason trzeba trzymać. Desperatom więc mówimy stanowczo NIE. Muzeum poszukuje...
Mam taką naturę, że nie dręczę się nadchodzącą przemianą w relikt przeszłości. Moje rówieśnice panikują, robią co mogą, by się ratować, ale ile to im da? Ile lat dłużej będą siebie oszukiwać, że na starzenie się jeszcze nie pora?
OdpowiedzUsuńPiękne ruiny na tych zdjęciach. Są w moim guście. Kiedyś stanę na swoich fotografiach jako siwowłosa kobieta. I cóż z tego?
Ano nic nie da. Co roku człowiek przyjmuje na klatę kolejne urodziny i w końcu traci rachubę. Choć masz rację, że jednym przychodzi to łatwiej, a innym trudniej. Nie zmienia to faktu, że wszyscy staniemy się reliktami i wtedy muzeum będzie odwiedzać muzeum. Rzadko mnie dopadają takie myśli, ale jakoś mi tak ostatnio pędzi czas, że nie mogę nadążyć :)
UsuńI mnie ten ząb czasu nieustannie podgryza ale nic sobie z tego nie robię.
OdpowiedzUsuńW Ujeździe byłam. Widziałam. Imponująca budowla.
Zamek jest przeogromny. Chyba jeszcze w takim wielkim nie byłam. Dokładnie taki jak z bajek, w którym pełno zakamarków, komnat, że łatwo się pogubić.
UsuńTo nieuniknione, a jak nieuniknione to nie należy się tym przejmować. Brać życie za rogi i kreować szczęście. Wiecej z tego pożytku niż z zadręczania się. Ja należę do tych desperatów, którzy piękno widzą w brzydocie. Nie dalej jak wczoraj "obfociliśmy" starą, rozwalajacą sie chałupę gdzieś "po drodze", tak byliśmy nią zachwyceni :)
OdpowiedzUsuńBudowna-cudna! Kocham takie miejsca.
Generalnie nowoczesne chyba nie dla mnie...
Rozwalone chałupki też mam swoje ulubione, ale czas działa zdecydowanie na ich niekorzyść, obawiam się, że za jakiś czas po prostu nie będzie po nich śladu. Nie mamy na to wpływu i masz rację, że nie ma się co tym przejmować, ale pobiadolić od czasu do czasu można tak dla zachowania fasonu. W końcu jesteśmy tylko ludźmi, a nie cyborgami ;)
UsuńPiękne zdjęcia jak trafnie nazwane w tytule "ząb czasu". A mój stosunek co starości. Dziwna tu sprawa, bo dostrzegamy fizyczne jej oznaki, dostrzegamy ją u innych ale czy sami o sobie mówimy "stary" Czasami tak, by zbyt wiele nie tłumaczyć młodym, którzy widzą w nas starców. Ostatnio nawet się zastanawiałam, czy ja aby jestem stara, słysząc określenie "stara kobieta" Dziwne. Nie zmartwiło to mnie. Dobrze mi z tą starością i tą pomarszczoną skórą. Człowiek czasami w najmniej odpowiednim momencie dziwne rzeczy odkrywa u siebie :)
OdpowiedzUsuńMnie to tylko przeraża to, że tu zmarszczki i siwe włosy, a w głowie bez zmian, jak było tak jest. I chyba nie ma co liczyć, że będzie inaczej. Udawać też nie ma co, bo to chyba jeszcze gorsze :)
UsuńUśmiałem się, a to najważniejsze :)) Końcówka genialna i właśnie ona wywołała uśmiech. A sińce i zmarszczki? Wiesz, mężczyźni tego nie dostrzegają. A jeśli już, to w zupełnie innych kategoriach. A jeśli już jest mężczyzna, który kocha (!), to i tak przecież widzi tę, która mu się podobała, bo przecież zna ją i w wałkach lub papilotach, szlafroku, dresie czy rozmemłaną po trudnej nocy. Pewnie mógłbym zostać oskarżony o idealizację, ale tak jest. Chyba, że nie jest, ale wtedy do głosu dochodzą zazwyczaj inne czynniki zwłaszcza charakterologiczne. Trudny temat wybrałaś, ale i czasami tak trzeba. Golę się, to wiem :)) Broda siwa, skronie siwe, jakieś zmarszczki, ale to wciąż ja. Póki ludzie poznają mnie na ulicy, nie jest źle :)) Póki ja się poznaję, też źle nie jest. A jak komuś nie pasuje, niech nie patrzy :)) Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie :)))
OdpowiedzUsuńJak się cieszę, że chociaż Ty się zaśmiałeś. Czasami mam wrażenie, że z moich żartów tylko ja się śmieję. Niestety los mnie obdarzył nieco specyficznym najwidoczniej humorem, ale to też działa w obie strony, bo mnie zazwyczaj rzadko śmieszy, to co innych, więc z reguły wychodzę na strasznie poważną osobę, a śmieję się dopiero, gdy jestem sama i nikt nie widzi, no i najczęściej z siebie. Nie mam pojęcia, jak nazwać takie poczucie humoru, bo jak by nie było, uważam to za poczucie humoru. Wiem, że to trudny temat i miałam dylemat, czy to w ogóle zamieszczać, ale to przecież jest i nie można udawać, że nie ma. A propos golenia, to ja przez te całe pandemie zauważyłam siwe włosy na czubku głowy i nie wiem, co z tym teraz zrobić. Na słońcu trochę wyblakły... Również pozdrawiam Cię bardzo serdecznie i dziękuję za komentarz. :))))
UsuńTo co stare ma co opowiadać- doświadczeniem... A to cenne.
OdpowiedzUsuńO z tym się zgodzę - ma co opowiadać i to wystarczy :)
UsuńCzytałam całkiem niedawno biografię Czubaszek zapisaną wspomnieniami Karolaka, jej męża.
OdpowiedzUsuńOna chyba żyła w wiecznym strachu pozostania reliktem, zabytkiem , antykiem, stąd u niej ta anoreksja i niespodziewana dla wszystkich śmierć, a co pozostało - pozostał jej sarkazm, autoironia, dystans do świata i ludzi, powiedzonka, żarty, które chyba nigdy nie umrą.
Nieśmiertelność i historia mogą przyjmować różny wymiar...
Wnośmy jak najwięcej radości w życie ziemskie , bo nikt z nas nie jest tutaj na stałe, a wszyscy wpisujemy się ten świat swoją krótką bytnością, nawet sposobem bycia i radością, bo to pozostaje niezapomniane
Ja bardzo cenię panią Czubaszek, a szczególnie jej poczucie humoru. Niestety, nie wiem dlaczego utkwiło mi w pamięci, że kiepsko się odżywiała, bo głównie parówkami. Mnie jest tak wszystko jedno, że właściwie też mogłabym jeść tylko parówki, byleby coś po prostu jeść. Jak się o tym dowiedziałam, to mi się jakoś smutno zrobiło, no ale nie każdy przykłada dużą wagę, do tego co je. Może jego życie kumuluje się wokół zupełnie czegoś innego?
UsuńStaram się nie myśleć, że mnie podgryza ten ząb czasu... niedobry, bezwzględny, brrrr. Gdy o tym nie myślę jest łatwiej :) Wszystkich nas gryzie ten sam ząb, ale nie możemy się nad tym za często zastanawiać... bo nas pożre czas. Zatrzymajmy wszystkie zegary... ostatnio oglądałam ten film Marry Poppins i tam Mary z dziećmi pana Banksa zatrzymały Big Bena... :) to my też go zatrzymajmy... tylko trzeba się dostać do Londynu. Super post.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie Gorzka.
Jeśli miałabym pewność, że to coś pomoże, to rozważyłabym takie działanie, ale z drugiej strony to jest mi tak wszystko jedno, że czy się zatrzyma czy nie, najważniejsze żeby się kiedyś skończyło, a tu akurat mam 100% pewności - ot takie perfidne słodko-gorzkie życie, więc se la vie! Pozdrawiam Cię serdecznie :)
Usuń