Przejdź do głównej zawartości

The End

     Tak, jednak Mrs. Gorzka posiada dar jasnowidzenia. Ta duża kropka czaiła się. Wiedziała o niej, że w końcu trzeba ją postawić. Przez chwilę zabrakło jej powietrza i usunęła jej się ziemia spod nóg, jakby to tak ładnie literacko ująć, a potem poszła w las, wypaliła kilka papierosów, wypiła jeszcze piwo i koniec. Wielkimi literami trzeba to napisać: THE END. I potem nie nastąpi żadne pijackie mamrotanie do mikrofonu do rytmu muzyki, tylko wielkie NIC. Ale tutaj też nikt nie będzie wiedział, o co właściwie chodzi. Bo i po co. Liczy się muzyka i kto wie, co tam jeszcze. Kto to wie... 
Rano Gorzka myślała, że nie wstanie z łóżka, ale jednak udało się. Potem ząb przestał boleć. I Gorzka się wystroiła i potem nastąpił od dawna przewidywany KONiEC. I o dziwo niezwykle lekko się zrobiło, jakby jakiś kamień urwał się z szyi. I znów Gorzka zostanie z tym, co było i będzie mogła normalnie myśleć i żyć, tzn. nie żyć tylko być. Po prostu być. I to jeszcze nie wiadomo, jak długo. Czymś trzeba będzie zapełnić to puste miejsce, Mrs. Gorzka zakupiła więc aparat, bo telefon się do tego nie nadaje. A może będzie to coś zupełnie innego? Coś, o czym ona jeszcze nie wie. A może los robi sobie z niej po prostu jaja? Wszytko to jest przecież śmiechu warte... 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Co nocami puka w szyby

Dom był mały, ale i tak za dużo było w nim szaf, drzwi, łóżek, pod którymi nie wiadomo co się czai, dziwnych i ciemnych zakamarków, a przede wszystkim okien. I siłą rzeczy trzeba było zasypiać z głową schowaną pod kołdrą, żeby czasem nie usłyszeć jakiegoś dziwnego i trudnego do zidentyfikowania dźwięku, albo co gorsza, nocnego pukania w szybę. Szczególnie wtedy, gdy w wieku czterech czy pięciu lat trzeba było zasypiać całkiem samotnie. Właściwie nie ma się co dziwić babci i prababci, które chciały mieć w końcu święty spokój od marudzącego i płaczącego za rodzicami dziecka, więc gdy zakopało się w kołdry i nie było już go widać i słychać, to można było w końcu odetchnąć z ulgą i iść do siebie. Dziecko miało coraz mniejsze oczy, ale spać nie chciało, mało tego, jeszcze marudziło, pochlipywało i ciągnęło co rusz za fartuch, a jeszcze do tego nie chciało jeść mleka. Co tu z takim bachorem zrobić? Najlepiej postraszyć. Dlatego też, gdy już w ogóle nie chciało się uspokoić, a dorośli nie mog

Zapadły Dół czyli lokalna legenda

Co zrobić, żeby historia była ciekawa? Żeby dajmy na to dwadzieścia parę oczu zwróciło się na ciebie w jednej chwili i zaczęło z zainteresowaniem słuchać? Żeby rozmowy cichły po trochu, a oczy zatrzymały się na jednym punkcie i tak już zostały?  Pewnie trzeba być przekonanym do tego, co się mówi i samemu w to wierzyć. Najważniejsze to być autentycznym. Jeśli ty w siebie uwierzysz, to inni też. Jeśli wierzysz w to, co mówisz, to cię usłyszą i co najwyżej uznają się za idiotę, ale wysłuchają. W obecnych czasach zawsze, wszędzie i na wszystko znajdziesz wytłumaczenie i gotową  receptę. Nie martw się, na pewno jesteś już zdiagnozowany, choć sam wcale o tym nie musisz wiedzieć. To już nie te czasy, gdy każda wieś lub miasto miały jakichś swoich lokalnych dziwaków, chorych, nieprzystosowanych,o których się szeptało i pokazywało palcami. Teraz wszyscy cierpimy na jakieś dziwaczne schorzenia, które sami sobie przypiszemy albo zrobią to za nas inni. To nie te czasy, gdy od ucha do ucha 

Einmal ist keinmal

Z całą pewnością coś, co wydarzyło się dawno przed laty, tak owiło się w mgłę, że nawet wraz z lekkim podmuchem wiatru po prostu znikło, rozpłynęło się w powietrzu, a w pamięci nie pozostała nawet luka, którą można by jakoś wypełnić. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że to samo powtórzyło się jeszcze później raz, a potem jeszcze raz i znów. I tak do skutku, albo bez końca. Tym samym ta dziwna i uporczywa powtarzalność sprawiła, że coś odległego odżyło i sprawiło, że zaczęło istnieć, żyć swoim własnym życiem. Powtarzalność sprawiła, że być może wydymane, mgliste wspomnienia stały się realne, dotykalne, słyszalne i nabrały smaku oraz zapachu. Całkiem przyjemne to doświadczenie, które sprawiło, że ktoś poczuł się umiejscowiony, tożsamy z życiem i sobą samym. To znaczy, że żyje, że istnieje, a życie o nim nie zapomniało, czy zwyczajnie się o niego upomniało. I tak powinno być, nawet jeśli to czasami trudne i męczące. Co roku niezmiennie przychodzi jesień i przychodzi listopad, w