Przejdź do głównej zawartości

Dzieweczka z "Ringu"

    
Wczoraj Gorzka miała  głowę pełną pomysłów, dziś Gorzka ma pustkę. Pustkę przez wielkie P...  Do głowy wciąż przychodzą jej tylko bagna. A przecież bagno to bardzo specyficzny mikroklimat. Zlokalizowane zwykle przy wielkich zbiornikach wodnych są ostoją wielu, czasem rzadko spotykanych gatunków roślin i zwierząt, które znajdują tu idealne miejsce dla swojej egzystencji. Gorzka w dzieciństwie chciała zostać ornitologiem lub... hmmm to może przy innej okazji. Teraz interesuje ją światło na bagnach, bo ma ono swój specyficzny charakter.  Zawsze nieco rozproszone, ale jak się na czymś zatrzyma, to świeci bardzo intensywnie. I zawsze jest tam delikatniejsze, bo rozbite przez masę patyków, gałązek, liści, traw i kto wie, czego tam jeszcze. Przed zmrokiem, gdy jeszcze na niebie resztka światła, to tu to tam, pojawiają się intensywnie świecące złote plamy, które wyglądają jak kociołki z  monetami lub potłuczone kawałki wielkiego lustra. Byli i tacy, co się na to nabrali! (Ale o tym też przy innej okazji.) Gorzka, odkąd odkryła, że na bagnach żyją niebezpieczne zwierzęta (mało brakowałoby, a zostałaby roztratowana przez stado jeleni), stara się tam bywać o nieco mniejszym mroku.  Niesłusznie bagno ma pejoratywne znaczenie. Bagno to życie i to czasami bardzo intensywne, a gdy dostanie się tam nieco więcej światła, to rozkwita tysiącem barw i robi się niesamowicie jak w tym smutnym filmie "Między piekłem a niebem". No cóż, Gorzka nikogo nie ma zamiaru do bagna przekonywać, bo każdy ma swoje bagienko mniejsze czy większe we własnym życiu.
Żaby i inne zwierzęta zagrzebują się w bagiennym mule, żeby wygodnie przezimować. A ponieważ zimy u Gorzkiej nie ma, to postanowiła się nieco wynurzyć i zakosztować świeżego powietrza. Wychynęła więc z tego bagna jak dzieweczka z "Ringu" (kto oglądał, ten wie, kto nie oglądał niech zobaczy 95-97 minutę filmu) lub jak kto woli wystrzeliła jak boginka ze Świtezi i wybrała się na... zakupy. Otrzepała swoje spodnie z resztek mchu, przygładziła nieco włosy, oblizała usta i wsiadła do swojego pożeracza oleju, który lepiej sprawdza się na bagnach niż autostradach.  Za teren wybrała sobie pobliską galerię, a łupem miała stać się spódnica. Spódnica, którą Gorzka kupuje od roku i kupić nie może. No i tutaj chciałaby się pochwalić, że przymierzyła ze  sto sztuk, ale skończyło się raptem na trzech... Bo wszystkie były albo za długie albo za krótkie. Jedna była za bardzo kwiecista, druga miała niewygodny suwak, który nie daj boże jeszcze by się przy schylaniu na całej długości rozsunął, a trzecia...? Trzecia była za zielona. Zamiast spódnicy Gorzka kupiła więc książkę, zresztą jak zwykle, wypiła kawę i zjadła lody tylko i wyłącznie w swoim wyśmienitym towarzystwie. Temat bagna nieco się rozmył, nowa książka i słodko-słony smak lodów (bo Gorzka lubi takie) złagodziły nieco bojowe nastawienie i Gorzka dzisiaj nie ma o czym pisać... A tu za oknem słońce się ukazało i Gorzka już wie, że wieczorem na bagnach będzie niesamowicie, a jej tam dzisiaj nie będzie, bo musi podpisać listę gdzie indziej. A tam znowu światło ładnie przez okna wpada i czasem wlatują motyle... 

Komentarze

  1. I stał tak przy kasie w Żabce za imbirem.Kupić czy nie kupic tego Jo Nesbo, mówią że dobry, piszą ,że dobry .Wziął i kupił Człowiek Nietoperz i dwie cytryny.Ciekawe co tam Gorzka teraz czyta.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Co nocami puka w szyby

Dom był mały, ale i tak za dużo było w nim szaf, drzwi, łóżek, pod którymi nie wiadomo co się czai, dziwnych i ciemnych zakamarków, a przede wszystkim okien. I siłą rzeczy trzeba było zasypiać z głową schowaną pod kołdrą, żeby czasem nie usłyszeć jakiegoś dziwnego i trudnego do zidentyfikowania dźwięku, albo co gorsza, nocnego pukania w szybę. Szczególnie wtedy, gdy w wieku czterech czy pięciu lat trzeba było zasypiać całkiem samotnie. Właściwie nie ma się co dziwić babci i prababci, które chciały mieć w końcu święty spokój od marudzącego i płaczącego za rodzicami dziecka, więc gdy zakopało się w kołdry i nie było już go widać i słychać, to można było w końcu odetchnąć z ulgą i iść do siebie. Dziecko miało coraz mniejsze oczy, ale spać nie chciało, mało tego, jeszcze marudziło, pochlipywało i ciągnęło co rusz za fartuch, a jeszcze do tego nie chciało jeść mleka. Co tu z takim bachorem zrobić? Najlepiej postraszyć. Dlatego też, gdy już w ogóle nie chciało się uspokoić, a dorośli nie mog

Zapadły Dół czyli lokalna legenda

Co zrobić, żeby historia była ciekawa? Żeby dajmy na to dwadzieścia parę oczu zwróciło się na ciebie w jednej chwili i zaczęło z zainteresowaniem słuchać? Żeby rozmowy cichły po trochu, a oczy zatrzymały się na jednym punkcie i tak już zostały?  Pewnie trzeba być przekonanym do tego, co się mówi i samemu w to wierzyć. Najważniejsze to być autentycznym. Jeśli ty w siebie uwierzysz, to inni też. Jeśli wierzysz w to, co mówisz, to cię usłyszą i co najwyżej uznają się za idiotę, ale wysłuchają. W obecnych czasach zawsze, wszędzie i na wszystko znajdziesz wytłumaczenie i gotową  receptę. Nie martw się, na pewno jesteś już zdiagnozowany, choć sam wcale o tym nie musisz wiedzieć. To już nie te czasy, gdy każda wieś lub miasto miały jakichś swoich lokalnych dziwaków, chorych, nieprzystosowanych,o których się szeptało i pokazywało palcami. Teraz wszyscy cierpimy na jakieś dziwaczne schorzenia, które sami sobie przypiszemy albo zrobią to za nas inni. To nie te czasy, gdy od ucha do ucha 

Einmal ist keinmal

Z całą pewnością coś, co wydarzyło się dawno przed laty, tak owiło się w mgłę, że nawet wraz z lekkim podmuchem wiatru po prostu znikło, rozpłynęło się w powietrzu, a w pamięci nie pozostała nawet luka, którą można by jakoś wypełnić. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że to samo powtórzyło się jeszcze później raz, a potem jeszcze raz i znów. I tak do skutku, albo bez końca. Tym samym ta dziwna i uporczywa powtarzalność sprawiła, że coś odległego odżyło i sprawiło, że zaczęło istnieć, żyć swoim własnym życiem. Powtarzalność sprawiła, że być może wydymane, mgliste wspomnienia stały się realne, dotykalne, słyszalne i nabrały smaku oraz zapachu. Całkiem przyjemne to doświadczenie, które sprawiło, że ktoś poczuł się umiejscowiony, tożsamy z życiem i sobą samym. To znaczy, że żyje, że istnieje, a życie o nim nie zapomniało, czy zwyczajnie się o niego upomniało. I tak powinno być, nawet jeśli to czasami trudne i męczące. Co roku niezmiennie przychodzi jesień i przychodzi listopad, w