Przejdź do głównej zawartości

Kocia wizyta kolędowa

  
   Małe kocię leżało w worku i nie oddychało. Małe, czarne, zimne i sponiewierane kocię z białą krawatką. Futerko było szorstkie, krótkie, zakurzone, łapki cienkie i wiotkie, oczy zamknięte. To było kocię stracone. Gorzka  zabrała  je w  tym  worku  do   domu 
i położyła w kącie, całkiem zapomniała.     
A w domu jest ciepło i może po kilku godzinach worek zaczął się poruszać. Gorzka zajrzała, a tu kocię ożyło. Podniosło się na łapach i zaczęło chodzić. Stała się rzecz niemożliwa: kocię zmartwychwstało. Być może Mrs. Gorzka źle postawiła wcześniejszą diagnozę, być może kocię tylko udawało, być może, że po prostu wcale kocięciu się dobrze nie przyjrzała. 
Kocię nie umiało jeść, nie nauczono go tej podstawowej funkcji życiowej, ale o dziwo, czy to  z ciepła, czy po prostu atawistycznej chęci życia, zaczęło powoli dziamać i połykać Gorzkiej z ręki. 
Po pierwszym marnym posiłku czarne kocię siadło i wyprężyło dumnie białą koloratkę na szyi. Właśnie koloratkę, bo na krawat to nieco przykrótkie było i tym sposobem zmartwychwstały kot otrzymał dumne imię Książę. Ku pamięci wszystkich dostojnie tytułowanych właśnie "książe proboszczu" (zamiast księże) panów w sukienkach. Ile kot ma wspólnego z księdzem? A no pewnie tyle, że albo się je kocha albo nienawidzi i nikt jak kot i ksiądz nie wywołuje tak skrajnych emocji. 
I jeszcze to, że przylazł właśnie na początku roku, choć nikt go nie prosił.
Wprosiło się więc kocię i zostało. Skoro taki cud się w życiu Gorzkiej wydarzył, to już ona mogła tylko co najwyżej czoło pochylić.

Komentarze

  1. Cudowny jest :) Też taki cud mieliśmy u nas :) Ten cud już osiem lat trwa :) Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Być jak kot.To by wiele uprościło.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zapadły Dół czyli lokalna legenda

Co zrobić, żeby historia była ciekawa? Żeby dajmy na to dwadzieścia parę oczu zwróciło się na ciebie w jednej chwili i zaczęło z zainteresowaniem słuchać? Żeby rozmowy cichły po trochu, a oczy zatrzymały się na jednym punkcie i tak już zostały?  Pewnie trzeba być przekonanym do tego, co się mówi i samemu w to wierzyć. Najważniejsze to być autentycznym. Jeśli ty w siebie uwierzysz, to inni też. Jeśli wierzysz w to, co mówisz, to cię usłyszą i co najwyżej uznają się za idiotę, ale wysłuchają. W obecnych czasach zawsze, wszędzie i na wszystko znajdziesz wytłumaczenie i gotową  receptę. Nie martw się, na pewno jesteś już zdiagnozowany, choć sam wcale o tym nie musisz wiedzieć. To już nie te czasy, gdy każda wieś lub miasto miały jakichś swoich lokalnych dziwaków, chorych, nieprzystosowanych,o których się szeptało i pokazywało palcami. Teraz wszyscy cierpimy na jakieś dziwaczne schorzenia, które sami sobie przypiszemy albo zrobią to za nas inni. To nie te czasy, gdy od ucha ...

Czarowanie

Nie czarujmy się. Życie w większości składa się z rupieci. Nie można wszystkiego egzaltować, bo niedługo zaczniemy płakać nad rozlanym mlekiem i rozbitym dzbanem. Potłuczesz dzban, to zawsze możesz kupić nowy. Jeden rupieć więcej i jeden mniej. Rupieć jednak nieco przydatny. Czym mierzyć przydatność rupieci? Coś, czego codziennie używamy, możemy śmiało powiedzieć, że to nie rupieć. Wszystko co stoi nieużywane, to już rupiecie. A gdy kupimy nowy dzban, to który wtedy staje się rupieciem: stary czy nowy? A może obydwa? Dla swojego dobra powinniśmy może czasem pewne rzeczy wyrzucić. Ale jeśli nie można? Jeśli pewnych rzeczy nie można po prostu wziąć w rękę i wyrzucić, choć tak byłoby najlepiej. Bo ręka odmawia posłuszeństwa i śmieje ci się prosto w twarz cedząc przez palce: "nie wyrzucisz mnie, nie masz tyle siły". I nie wyrzucisz, choćbyś chciała Gorzka, to nie wyrzucisz, nie masz jeszcze tyle siły w sobie. Jeszcze wierzysz w jakąś cholerną bajkę. Świat zasypują śmieci, top...

Na walizkach

      Zamiast spokojnie siedzieć na dupie, to tylko by się włóczyła. Mrs. Gorzka naprawdę stara się ograniczyć swoje wojaże, ale po prostu nie może. Jak tylko siada, to zaraz czuje, że musi wstać. Zazwyczaj też więc siada na samym brzegu krzesła czy ławki, żeby jak najszybciej się ulotnić. Bardzo rzadko zdarzają się chwile, że siedzi z przyjemnością i najczęściej dzieje się tak tylko wtedy, gdy czuje, że musi zwyczajnie fizycznie odpocząć. W pozostałych przypadkach albo jej się gdzieś spieszy, albo wydaje się jej, że zajmuje komuś niepotrzebnie czas i czuje się po prostu zbędna, jak dodatkowa niepotrzebna walizka, do której włożyło się ubrania takie "na wszelki wypadek". Tylko jeden raz w życiu przysiadła i poczuła, że jest we właściwym czasie i we właściwym miejscu - to bardzo maleńko jak na jej długie życie. Tak bardzo mało, że coraz bardziej niespokojnie robi wszystko, żeby znów się to powtórzyło. I odgrzebuje je w pamięci, jak jakąś niedoścignioną namiastkę szczę...