Jakkolwiek to zabrzmi infantylnie czy idiotycznie, Gorzką nawiedził biały posłaniec wprost z nieba.
Za każdym razem, gdy Gorzka wchodziła po coś do pokoju, otwierał szybko oczy i udawał, że wcale nie śpi, przyglądał się jej równie badawczo, co ona jemu i wkrótce też Gorzka poznała jego tajemnicę - gołąb miał dwie nóżki, tylko jedną lubił sobie ot tak schować. Okazało się, że w nocy na powrót zjawił się na najwidoczniej wygodnym parapecie i chyba już przespał całą noc, żeby cały następny dzień także przekimać i tak przez trzy dni. Czwartego dnia pozostawił po sobie nieco białego puchu i odleciał również do nieba.
I tak Gorzkiej przypomniał się Hermes ze swoimi skrzydełkami u nóg, który umiał jak nikt jednać skłóconych i hermeneutyka od jego imienia, ale nie może sobie Gorzka przypomnieć co ma piernik do wiatraka. Pomyślała sobie, że teraz przydałby się taki ktoś życzliwy, kto uciszyłby ten cały zgiełk i uśmiechem załagodził wszystkie konflikty.
Znalazła wolną chwilę i wybrała się na bagna. A tam śnieg. I tak się rozmarzyła, żeby ten miękki puch przykrył już te wszystkie okropne plakaty na drzewach i słupach, wszystko zagłuszył, żeby ludzie zrozumieli, że nie samym chlebem człowiek żyje. Że powinno się zaczynać od siebie i od drobiazgów, bo tylko to może potem dać konkretny wynik, namacalny dowód.
Z ulgą Gorzka zajrzała do paczki z papierosami, bo wiedziała, że tam się ostatni ostał. Po długiej przerwie od ostatniego papierosa, zauważyła dużą różnicę. Znowu tchu nie może złapać, znów nie może w nocy spać, gdzieś ją znowu kuć zaczęło. To jest dowód, który sama wygenerowała swoją niefrasobliwością.
Znowu włóczyła się gdzieś po cmentarzach, uciekała ze zgiełku w totalną ciszę na przemian. Uszy ją rozbolały od słuchania, oczy od patrzenia, nos od wąchania tylko dotyku wciąż było za mało, a nawet wcale. I snu dzisiaj było za mało, choć chyba spała. A na bagnach wszystko owija się puchem, pajęczynami, tłumi się dźwięk, a słońce oślepia, że z ochotą zamyka się oczy i idzie po omacku, ale pewnie, bo przecież drogę się zna.
No teraz to się przestraszyłam. :)) Dobrze, że to o Gorzką chodzi ;) A to fakt, że ludzie chyba lubią takich znaków wypatrywać, bo sami się gubią, trochę jak w grze w podchody, szukamy wskazówek, żeby dojść do celu.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że zrozumiałaś przekaz posłańca? Czy jedna, czy dwie nóżki, obojętne - ważne, że ma skrzydła i wybrał sobie Twój parapet. Pięknie przeplotłaś mistykę z codziennością :)) Bagna są zwodnicze, bagna są pełne cudów i nieznanych odgłosów. Miejsce, nawiedzone i przeklęte, gdzie uciekają wyrzutki i ci, których idei świat nie może przyjąć, bo urodziły się za wcześnie. Miejsce cudowne i zazdroszczę Gorzkiej, że może spacerować po zwodniczych ścieżkach pełnych mgły i ciszy. Gorzka mówi o chaosie i ma rację. Jesień ma to do siebie, że miesza się wszystko - zapachy, obrazy, słowa i cisza. I przychodzą niecodzienne pomysły do głowy. I dobrze z taką właśnie złotą jesienią. Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie :))
OdpowiedzUsuńNie szukam znaków i ich nie oczekuję, ale jak mnie ktoś zawoła to idę :)) Na bagnach we mgle trochę się obawiam chodzić, jeszcze nie próbowałam. Dziękuję za komentarz i pozdrawiam :))
UsuńPtasiek:) Do mnie kruk przylatywał ale wtedy w głowie ciągle takie myśli po czarnych leciały.Pewno go przyciągałem swoim mrokiem :)
OdpowiedzUsuńKruk to bardzo mądry i piękny ptak :)
UsuńTo bardzo miły gość ją nawiedził i miał widać plamy skoro na nieco dłużej przycupnął, a może zwyczajnie był zmęczony i musiała odpocząć przed dalszą podróżą? Pozdrawiam serdecznie ;)
OdpowiedzUsuńA u mnie czarne ptaki. Kruki? Kawki? Coś innego? Boję się, że zbliża się wielka biel,
OdpowiedzUsuńktóra mnie zasłoni, zabierze gdzieś daleko. Do piekła pokrytego szronem i lodem?