Przejdź do głównej zawartości

Psi raj

    
W tygodniu było już uporczywe słońce, które świeciło Gorzkiej natrętnie prosto w oczy, że musiała przysłaniać je ręką. Idąc, uderzała już głową w zielone pączki, a butami szurała po młodych pokrzywach i stokrotkach. W ulubionym miejscu jeszcze nie było żółto, na razie tylko delikatnie zielono. Nie było też jeszcze tego dusznego, słodkiego zapachu z tych maleńkich białych płateczków, zwanych pospolicie kutarbą. Teraz jeszcze dominuje świeży zapach budzącej się ziemi i lekko słodko-gorzki rozwijających się wszelakich zielsk. Tylko tam gdzie stoi woda, unosi się nieco zgniły zapaszek, ale tylko patrzeć, jak buchnie hmm... świeżością? Nowym życiem?  Tam gdzie wcześniej gniło, tam potem najbujniej rośnie. Tak, te pokrzywy będą Gorzkiej sięgać do pach, a trzciny i inne bliżej niezidentyfikowane rośliny dużo ponad głowę.

Nie słychać już teraz przeraźliwych żurawich wrzasków, ale każdemu krokowi Gorzkiej towarzyszy bąk. (Tak go sobie Gorzka nazwała.) Niezwykle namiętnie odzywa się przez cały bagienny odcinek ten pewnie maleńki ptaszek lub owad (Gorzka nie wie), bo głosik jego delikatny jak u trzmiela owada, tylko dużo bardziej głośny, bo słychać go z daleka i nie jest to na pewno czapla-bąk, to zdecydowanie coś mniejszego. Ostatnio dołączyła do tego jeszcze kukułka. I tu uwaga!: Gorzka była sprytniejsza i szybsza, bo zdążyła poupychać po kieszeniach złotówki i centy, co by cały rok nie chodzić z pustym portfelem.  
Marsz Gorzkiej nieco się wydłużył, bo zeszła jeszcze zajrzeć we wszystkie stojące bajorka, czy to już. Niestety nie. Nie było nigdzie ani jednej, ani nawet kawałka. Nie było też jeszcze nic słychać. Ropuch i żab jeszcze nie ma. W ciągu tygodnia muszą się pojawić, no chyba że się wyniosły. Ziemia już ciepła i miękka, już muchy latać zaczynają, a one śpią. Nie dziw też, że i bociana nie ma, bo co będzie jadł? 
Na bagnach Mrs. Gorzką dopadł deszcz z burzy. Musiała szybko uciec pod most, a tam wystraszyła całą watahę psów. Myślała, że jest tylko jeden, weszła więc ostrożnie, a tam cała gromada. Popatrzyły na Gorzką, ale popatrzyły ze strachem, a potem odezwał się w nich gniew. Wynocha, wołały, to nasze miejsce i patrzyły niechętnie. Po co ty tu do nas, my chcemy dla siebie tylko tyle, idź stąd! Podniosły się na cienkich jak zapałki łapach i zaczęły do Gorzkiej się zbliżać. Z brudnych i lichych futer unosił się kurz, szczekały. Gorzka nie bardzo wiedziała, co zrobić. Uciekać przed taką grandą psów różnej maści i wielkości, chyba nie miało sensu, zresztą gdzie? Jedną ręką sięgnęła po aparat, a wtedy one wszystkie zniknęły. W jednej sekundzie. Gorzka rozgościła się więc na ich włościach i przeczekała największą ulewę. Przez ten cały czas nie pojawił się już ani jeden. Gdy przestało padać, Gorzka ruszyła do domu i pomyślała sobie o swoich psach, które też tak niegdyś musiały koczować. A no przecież tak, nadchodzi pora pozbywania się szczeniaków, które już się za duże zrobiły, albo tych starych, które się dużo za stare zrobiły, można więc je w taki bagienny, psi raj wywieźć, gdzie będą długo i szczęśliwie żywić się żabami.

Komentarze

  1. A ja ropuchę już widziałam. Chyba z ropuchem na plecach. Nie wnikam w to, co robili
    w ten sposób.
    Co do psów miałoby się ochoty ich właścicieli w bagnie wymoczyć. Oby się żywili żabami, ale żab zdecydowanie szkoda.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zapadły Dół czyli lokalna legenda

Co zrobić, żeby historia była ciekawa? Żeby dajmy na to dwadzieścia parę oczu zwróciło się na ciebie w jednej chwili i zaczęło z zainteresowaniem słuchać? Żeby rozmowy cichły po trochu, a oczy zatrzymały się na jednym punkcie i tak już zostały?  Pewnie trzeba być przekonanym do tego, co się mówi i samemu w to wierzyć. Najważniejsze to być autentycznym. Jeśli ty w siebie uwierzysz, to inni też. Jeśli wierzysz w to, co mówisz, to cię usłyszą i co najwyżej uznają się za idiotę, ale wysłuchają. W obecnych czasach zawsze, wszędzie i na wszystko znajdziesz wytłumaczenie i gotową  receptę. Nie martw się, na pewno jesteś już zdiagnozowany, choć sam wcale o tym nie musisz wiedzieć. To już nie te czasy, gdy każda wieś lub miasto miały jakichś swoich lokalnych dziwaków, chorych, nieprzystosowanych,o których się szeptało i pokazywało palcami. Teraz wszyscy cierpimy na jakieś dziwaczne schorzenia, które sami sobie przypiszemy albo zrobią to za nas inni. To nie te czasy, gdy od ucha ...

Czarowanie

Nie czarujmy się. Życie w większości składa się z rupieci. Nie można wszystkiego egzaltować, bo niedługo zaczniemy płakać nad rozlanym mlekiem i rozbitym dzbanem. Potłuczesz dzban, to zawsze możesz kupić nowy. Jeden rupieć więcej i jeden mniej. Rupieć jednak nieco przydatny. Czym mierzyć przydatność rupieci? Coś, czego codziennie używamy, możemy śmiało powiedzieć, że to nie rupieć. Wszystko co stoi nieużywane, to już rupiecie. A gdy kupimy nowy dzban, to który wtedy staje się rupieciem: stary czy nowy? A może obydwa? Dla swojego dobra powinniśmy może czasem pewne rzeczy wyrzucić. Ale jeśli nie można? Jeśli pewnych rzeczy nie można po prostu wziąć w rękę i wyrzucić, choć tak byłoby najlepiej. Bo ręka odmawia posłuszeństwa i śmieje ci się prosto w twarz cedząc przez palce: "nie wyrzucisz mnie, nie masz tyle siły". I nie wyrzucisz, choćbyś chciała Gorzka, to nie wyrzucisz, nie masz jeszcze tyle siły w sobie. Jeszcze wierzysz w jakąś cholerną bajkę. Świat zasypują śmieci, top...

Na walizkach

      Zamiast spokojnie siedzieć na dupie, to tylko by się włóczyła. Mrs. Gorzka naprawdę stara się ograniczyć swoje wojaże, ale po prostu nie może. Jak tylko siada, to zaraz czuje, że musi wstać. Zazwyczaj też więc siada na samym brzegu krzesła czy ławki, żeby jak najszybciej się ulotnić. Bardzo rzadko zdarzają się chwile, że siedzi z przyjemnością i najczęściej dzieje się tak tylko wtedy, gdy czuje, że musi zwyczajnie fizycznie odpocząć. W pozostałych przypadkach albo jej się gdzieś spieszy, albo wydaje się jej, że zajmuje komuś niepotrzebnie czas i czuje się po prostu zbędna, jak dodatkowa niepotrzebna walizka, do której włożyło się ubrania takie "na wszelki wypadek". Tylko jeden raz w życiu przysiadła i poczuła, że jest we właściwym czasie i we właściwym miejscu - to bardzo maleńko jak na jej długie życie. Tak bardzo mało, że coraz bardziej niespokojnie robi wszystko, żeby znów się to powtórzyło. I odgrzebuje je w pamięci, jak jakąś niedoścignioną namiastkę szczę...