Przejdź do głównej zawartości

Post bez tytułu

"Post bez tytułu" - to Gorzka dzisiaj wieczorem zobaczyła, gdy zalogowała się w pewne miejsce. To dowód na to, że Gorzka najpewniej tu dzisiaj była, ale nic nie stworzyła, choć pewnie miała taki zamiar. Czy dzisiaj odbył się jakiś dzień? Czy dzisiaj Gorzka żyła? Zabiera się za pisanie, bo długie przerwy źle jej robią...
Cały ten tydzień to jakby kolaż, który głównie składał się z twarzy, słów i dźwięków, to tydzień, który uderzył w Gorzką zimnem, sprawił, że musiała zajrzeć do szaf i wygrzebać cieplejsze buty i kurtkę, że musiała zaszyć dziurę w spodniach, którą naprawiała już od roku, ale wciąż nie mogła znaleźć igły i nitki, albo jak było jedno, to drugiego nie było, albo jej się nie chciało po prostu, a dziura robiła się coraz większa i to właśnie w tym tygodniu poczuła, że to właśnie przez tę dziurę ucieka jej całe ciepło z jednej nogi, a potem zaraz druga noga robi się zimna, a potem jeszcze plecy i ręce, nos i stopy, więc Gorzka pomyślała jeszcze o skarpetach, ale potem zaraz złapała się za głowę, że ona owszem założy tę skarpetę, ale tylko w domu, bo tak to jej się stopa przecież do buta nie zmieści... 
Postraszyli śniegiem, mrozem, więc opony wymieniła i zrobiła podejście do sklepów, żeby ciepły sweter zakupić, ale skończyło się tylko na chlebie ze słonecznikiem i bułkach razowych...
Czarne chmury i prawdziwe gradobicia skumulowały się natomiast w tym tygodniu w jej głowie, tyle to bardzo dawno nie myślała, a to wszystko przez to, że nie bywa w lesie. A tam trwa wycinka. Jest niebezpiecznie. Dziwne maszyny pracują z małym człowieczkiem w środku, które łamią potężne drzewa jak zapałki i układają je w ogromne stosy. A głowa potwornie ciężka i pełna. A pomyśleć, że rok temu prawie cały listopad Gorzka spędziła w lesie, a teraz nie może tam nawet wejść. Brakuje jej tego rozrzedzonego powietrza o zapachu zmokłych traw, pustych ścieżek, zgniłych liści pod nogami, nawet tych mokrych, zgniłych liści jej brakuje i miękkiej ściółki, i tych bielejących w oddali brzóz, które wycinają, a najbardziej wołających żurawi i niemych łabędzi, które tu zawsze się w parach o tej porze zjawiają...  I tak dzisiaj sobie pomyślała, że chciałaby jak ten pies położyć się w tym igliwiu i wytarzać, ot tak po prostu...
Zamiast tego Gorzka bierze udział w dziwnych spotkaniach, słucha uważnie, a po dziesięciu minutach jej myśli ulatują ku czemuś dziwnemu, próbuje więc znów skoncentrować się na tych ważnych sprawach i znów słucha uważnie, a myśli i tak uciekają... Ponieważ nie może poradzić sobie z tymi myślami-uciekinierami, opracowała taką dziwną metodę, że jak tylko zaczyna odlatywać, to szczypie się w nogę i w tej samej chwili jest znów na posterunku, a teraz to ją tylko noga boli...
Ale jest na posterunku i słucha, a wszystko co słyszy zapisuje w swojej nieobliczalnej pamięci, bo nigdy nie wiadomo, czy się do czegoś nie przyda... Bo przecież musi czuwać, bo nie znasz dnia ni godziny.
A dzisiaj rozbawiło ja to, że w sklepach są dokładnie takie same ubrania jak dwadzieścia lat temu, a ona wiosną wyrzuciła wszystkie swetry, które miały więcej niż piętnaście lat. 
A wieczorami prześladuje dziwna obecność kogoś, czegoś...






Komentarze

  1. Współczuję Gorzkiej, bo na krok nie można się ruszyć z domu czy z pracy. A słowo EDUKACJA niedługo samo wyjdzie na plecach, jak wysypka. I gdzie tu miejsce na jesienną zadumę? Na spacer w szeleście? Życzę Ci pięknego i długiego spaceru i oswojenia ducha ( a może sam się oswoi?) Pozdrawiam Cię :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spacer w szeleście byłby bardzo miły, nawet po zgniłych liściach i duch by się nieco ogładził, a tak to taki jakiś nastroszony, może przez to zimno. Dlaczego akurat edukacja? Dziękuję za komentarz i również Cię pozdrawiam :))

      Usuń
    2. Wybacz skrót myślowy. Gorzka ma problemy czasoprzestrzenne i ja też mam takie. A edukacja, bom belfer i karmią mnie tym słowem codziennie :P

      Usuń
    3. Tak mnie tylko zastanowiło, bo aż dużymi literami wykrzyczane ;)

      Usuń
  2. Smutne, że tak gorzkiej drzewa wycinają. Zmieniają krajobraz to i myśli uciekają.
    Nie chcą żyć na betonowej pustyni. U mnie podobnie. Też psują krajobraz. Zamiast drzew: trasa
    rowerowa, bloki, tramwaj, magazyny itp. głupoty.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wycinają, trawniki zastępują brukiem, sądzą nowe drzewa, którym pozostawiają mało przestrzeni czyli nie dają warunków do życia... Istny obłęd! Mówi się prawo cywilizacji, a wg mnie to barbarzyństwo cywilizacyjne! Człowiek największym szkodnikiem wszechczasów! Smutne to 😥 Jedno drzewo ścięte to mniej ptaków. Zanim się obejrzymy zniknie znajomy las... Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zapadły Dół czyli lokalna legenda

Co zrobić, żeby historia była ciekawa? Żeby dajmy na to dwadzieścia parę oczu zwróciło się na ciebie w jednej chwili i zaczęło z zainteresowaniem słuchać? Żeby rozmowy cichły po trochu, a oczy zatrzymały się na jednym punkcie i tak już zostały?  Pewnie trzeba być przekonanym do tego, co się mówi i samemu w to wierzyć. Najważniejsze to być autentycznym. Jeśli ty w siebie uwierzysz, to inni też. Jeśli wierzysz w to, co mówisz, to cię usłyszą i co najwyżej uznają się za idiotę, ale wysłuchają. W obecnych czasach zawsze, wszędzie i na wszystko znajdziesz wytłumaczenie i gotową  receptę. Nie martw się, na pewno jesteś już zdiagnozowany, choć sam wcale o tym nie musisz wiedzieć. To już nie te czasy, gdy każda wieś lub miasto miały jakichś swoich lokalnych dziwaków, chorych, nieprzystosowanych,o których się szeptało i pokazywało palcami. Teraz wszyscy cierpimy na jakieś dziwaczne schorzenia, które sami sobie przypiszemy albo zrobią to za nas inni. To nie te czasy, gdy od ucha ...

Czarowanie

Nie czarujmy się. Życie w większości składa się z rupieci. Nie można wszystkiego egzaltować, bo niedługo zaczniemy płakać nad rozlanym mlekiem i rozbitym dzbanem. Potłuczesz dzban, to zawsze możesz kupić nowy. Jeden rupieć więcej i jeden mniej. Rupieć jednak nieco przydatny. Czym mierzyć przydatność rupieci? Coś, czego codziennie używamy, możemy śmiało powiedzieć, że to nie rupieć. Wszystko co stoi nieużywane, to już rupiecie. A gdy kupimy nowy dzban, to który wtedy staje się rupieciem: stary czy nowy? A może obydwa? Dla swojego dobra powinniśmy może czasem pewne rzeczy wyrzucić. Ale jeśli nie można? Jeśli pewnych rzeczy nie można po prostu wziąć w rękę i wyrzucić, choć tak byłoby najlepiej. Bo ręka odmawia posłuszeństwa i śmieje ci się prosto w twarz cedząc przez palce: "nie wyrzucisz mnie, nie masz tyle siły". I nie wyrzucisz, choćbyś chciała Gorzka, to nie wyrzucisz, nie masz jeszcze tyle siły w sobie. Jeszcze wierzysz w jakąś cholerną bajkę. Świat zasypują śmieci, top...

Na walizkach

      Zamiast spokojnie siedzieć na dupie, to tylko by się włóczyła. Mrs. Gorzka naprawdę stara się ograniczyć swoje wojaże, ale po prostu nie może. Jak tylko siada, to zaraz czuje, że musi wstać. Zazwyczaj też więc siada na samym brzegu krzesła czy ławki, żeby jak najszybciej się ulotnić. Bardzo rzadko zdarzają się chwile, że siedzi z przyjemnością i najczęściej dzieje się tak tylko wtedy, gdy czuje, że musi zwyczajnie fizycznie odpocząć. W pozostałych przypadkach albo jej się gdzieś spieszy, albo wydaje się jej, że zajmuje komuś niepotrzebnie czas i czuje się po prostu zbędna, jak dodatkowa niepotrzebna walizka, do której włożyło się ubrania takie "na wszelki wypadek". Tylko jeden raz w życiu przysiadła i poczuła, że jest we właściwym czasie i we właściwym miejscu - to bardzo maleńko jak na jej długie życie. Tak bardzo mało, że coraz bardziej niespokojnie robi wszystko, żeby znów się to powtórzyło. I odgrzebuje je w pamięci, jak jakąś niedoścignioną namiastkę szczę...