I znów to samo. To nie tylko głupie wrażenie, że już tu kiedyś byłam, że już to widziałam, że skądś to znam. To znowu to samo. I nie chodzi tutaj tylko o podobny poranek z mgłami, o budzik nastawiony na szóstą dziesięć, o tę samą listę zakupów i górę prania czekającą w łazience. Tutaj chodzi o tę drogę z całym bagażem uczuć, których wcale z roku na rok nie ma mniej, ale wprost przeciwnie, które rosną, powiększają się jak kula śniegowa, do której wszystko się klei, ale gdyby przejrzeć te wszystkie warstwy, to człowiek utopiłby się w tej kałuży z rozpaczy.
Żeby powstała jedna warstwa, musi pod nią być jakaś wcześniejsza. Nie da się tego miejsca wypełnić powietrzem. Jedna drugą przykrywa, a w samym środku znajduje się jądro - zalążek tego wszystkiego, co nagromadziłaś latami. To zwykle twardsza kulka, od której wszystko się zaczęło. Nie da się zdjąć przyklejonych już warstw, nie odwinie się ich jak bandażu. Ciapa i wielka breja zrobi się z tego podczas odwilży, a w końcu wielka kałuża rozpaczy.
...góra prania w łazience. W jakim to łańcuchu górskim ?
OdpowiedzUsuńWybywając z mojego terenu spotykam tych samych ludzi, w tych samych , dla mnie, pozycjach siedzących, na czym popadnie, moim zdaniem, przed domami. Ileż razy trzeba coś zobaczyć by w tym dostrzec przekaz do nas kierowany a ileż razy na dostrzeżenie nie ma szans...
Łańcuch górski jakiś wyimaginowany. Zazwyczaj widzimy to, czego nie powinniśmy. W ogóle widzenie jest bardzo subiektywne.
UsuńPrzecudownie u Ciebie na zdjęciach. Wspaniała perspektywa, która mnie zachwyciła, bo zawsze marzyłem o takich zdjęciach. Cóż, może kiedyś. A tekst...rozumiem aż nadto, bo sam mam taką kulę do której wszystko się lepi. Ale wiesz co? Odwilż, to dobra pora, bo ziemia chłonie wilgoć, nawet, jeśli to rozpacz. A wilgoć oznacza życie. I tym sylogizmem optymistycznie Cię pozdrawiam życząc ciepła i spokoju :))
OdpowiedzUsuńTak właśnie myślałam, że ta kałuża wsiąknie, a rankiem będę z niej cudne mgły. Ta odwilż to jakoś nie chce nadejść. Dłuży się jak to każdy koniec zimy :) A z kałuży to głównie dzieci się cieszą. Jest chwilę czarna i mętna, ale zaraz znika. To jedyne bajoro, które zawsze znika :))
UsuńMgliście. ładnie i jesiennie :) Dzień Świstaka ? Codziennie to samo
OdpowiedzUsuńLubię ten film, aż sobie go obejrzę :)
UsuńTaki jesienny nastrój wyczuwam :) Ładne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńJaki to dziwny zbieg okoliczności, bo właśnie piszę o Kałużach smutku. Podobny tytuł, temat,
OdpowiedzUsuńchoć inny. U Ciebie czuje się więcej poezji jak zwykle zresztą i za to między innymi Cię lubię.
Ale co z tymi kałużami? Przetrwać? Latem wyschną? Już na wiosnę zaczną wysychać?
Może tak, a może trzeba się dokopać do początku, przyjrzeć się mu i uzdrowić.
Też tak czasem mam, że coś piszę, albo nachodzi mnie jakiś motyw, a potem odnajduję to w cudzym wpisie lub zdjęciach. Nie mam pojęcia co zrobić z kałużami - jedno jest pewne - z czasem znikną. Przyjrzeć się im - to też być może dobry pomysł.
UsuńWitam. Gdy piszesz o warstwach przypomina mi się bajka Shrek i rozmowa Osła ze Shrekiem o cebuli o warstwach... Każdy ma warstwy jak cebula. Pierwsze zdjęcie magia :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTak, cebula ze swoimi warstwami też mnie urzekła, a głownie za sprawą wiersza Szymborskiej. Również pozdrawiam :)
UsuńWłaśnie pokonałam górę swojego prania.
OdpowiedzUsuńLubię fotografować mgły. Jest w tym jakieś misterium.
Mam jeden dzień w tygodniu na pranie, więc zwykle góra się tego robi ;) Ja bardzo lubię mgły. Mgła z rana to zwykle dobry humor u mnie do wieczora.
UsuńŁzy są po to ,aby je ocierać
OdpowiedzUsuńWspomnienia, aby nie zapominać,
Deszcz, aby przyszło słońce
A kałuża, aby móc w nią wskoczyć i przypomnieć beztroskie dzieciństwo
Nawet na bosaka
Na bosaka jest najprzyjemniej, szczególnie na ciepłym asfalcie. :)
UsuńO tak.
UsuńNie czekaj.
Póki kałuża nie wyschła😄🔥
Jak na boska bedziesz chodzić to już żaden samochód Ciebie prądami swemi nie popieści przy zamykaniu drzwi.
UsuńUziemisz się - przerwa w lataniu.
Bardzo klimatyczne zdjęcia... I pamiętaj, zawsze w końcu wychodzi słońce i kałuże znikają :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :))
UsuńKlimatyczne zdjęcia piękne
OdpowiedzUsuńWszystko gnije żeby wszystko mogło odrodzić się na wiosnę.Wspaniale że jesteś.Lubię Ciebie czytać.
OdpowiedzUsuńUśmiechnęłam się, dziękuję.
UsuńNawet kałuża rozpaczy ma to do siebie,że kiedyś zaschnie w szczęśliwości
OdpowiedzUsuńNie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło i zawsze lepiej na początku się zmęczyć w smutku, żeby nabrać siły na skok do
SŁOŃCA
Skok do słońca - nieźle brzmi ;)
UsuńWitaj Gorzka, twój tekst jak zwykle piękny i poruszający. Zdjęcia równie wspaniale.
OdpowiedzUsuńUściski
Dziękuję a odwiedziny, pozdrawiam serdecznie :)
UsuńW nas wszystkich jest jakaś gloryfikacja - losu, myśli, pieśni, słów o beznadziejności, smutku, tragedii - cała piękna literatura, sztuka to martyrologia duszy :D . Kiedyś mi dziecko zwróciło uwagę - mamuś ty wszystko co udostępniasz, to jakaś czarna rozpacz. I faktycznie spojrzałam pod tym kontem i włos mi się zjeżył na głowie, bo moje dziecko miało rację. Chwilę nad tym pomyślałam. Przeanalizowałam swój zwyczajny dzień. Ile w nim było chwil, gdzie chciało mi się "wyć do księżyca" ile razy się zaśmiałam lub uśmiechnęłam, a ile razy wszystko miałam w czterech literach. Nie do uwierzenia, ale tego bezdennego smutku może raptem z kilka minut zagłuszonego za chwilę już śmiechem. Zastanawiam się dlaczego nie możemy kochać się na wesoło, cierpieć ze śmiechem i umierać w spazmach rechotu. Ciekawe jakby wtedy świat wyglądał. Tekst mi się spodobał, a zdjęcia - uwielbiam taki mglisty, tajemniczy świat. Bosy świat :)) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTeż się nad tym zastanawiam, ale to już chyba wpisane jest w ludzki charakter. I smutne. Zawsze staram się, żeby prawie każdy wpis, niósł jednak jakiś wewnętrzny rechot choćby delikatny, ale że mam specyficzne poczucie humoru (chyba tylko ja się z tego śmieję), to i nie zawsze czytający to wyłapie. Dziękuję, serdecznie pozdrawiam :))
Usuń